Na zaśnieżonej drodze pozwalają zachować kontrolę nad pojazdem, a przy ujemnych temperaturach nie tracą swoich właściwości i nie zużywają się zbyt szybko – oto dlaczego jesienią warto zmieniać opony z letnich na zimowe.
Tzw. zimówka różni się od opony letniej dwiema zasadniczymi cechami:
1/ powstaje z bardziej miękkiego tworzywa;
2/ na powierzchni, która styka się z drogą, jest porowata i dość gęsto przeplatana głębszymi rowkami, co ludzie z branży zwykli określać agresywnym charakterem bieżnika. I właśnie ów agresywny bieżnik sprawia, że auto – i owszem – mocniej hałasuje, ale za to lepiej trzyma się pokrytej śniegiem drogi. Wjazd pod górkę nie stanowi większego problemu, a kierowca może, o ile oczywiście nie przesadzi z prędkością i nie natrafi na skrajne oblodzenie, zatrzymać samochód tam, gdzie chce i wtedy, kiedy chce.
Nie czekaj na łagodną zimę
Mniej więcej tak samo, jak letnie opony nie sprawdzają się w warunkach zimowych, tak też opony zimowe tracą swoje atuty i zużywają się szybko, gdy na dworze robi się ciepło, tzn. temperatura dochodzi do co najmniej kilkunastu stopni Celsjusza.
Dla kierowców wiążą się z tym dodatkowe obowiązki i wydatki. Trzeba zaopatrzyć się w dwa komplety opon lub dwa komplety kół, a wiosną i jesienią odwiedzać serwisy samochodowe. M.in. dlatego ludzie odkładają konieczność wymiany opon aż do czasu, gdy warunki na szosach staną się skrajnie trudne. Czasami także liczą na to, że wobec łagodnej zimy przetrzymają do wiosny na letnim ogumieniu.
Fachowcy przekonują jednak, że w ten sposób tylko pozornie oszczędza się czas i pieniądze. – Nawet nie trzeba sięgać po najmocniejsze argumenty dotyczące wypadków. Wystarczy przecież powiedzieć, że naprzemienne używanie dwóch kompletów opon wydłuża ich żywotność. A wydłuża tym bardziej, gdy stosujemy je zgodnie z przeznaczeniem, czyli gdy zimą jeździmy na zimówkach, a latem na letnich. Nie dość, że w ten sposób zwiększamy bezpieczeństwo własne i innych użytkowników dróg oraz wygodę podróżowania, to jeszcze dbamy o to, by opony posłużyły nam dłużej – tłumaczy instruktor nauki jazdy z blisko 30-letnim stażem w zawodzie.
Zmieniających ciągle przybywa
Polacy przekonali się, że warto dwa razy do roku zmieniać opony. – Od kilku lat liczba klientów rośnie, mimo że po sąsiedzku zaczął działać konkurencyjny serwis – przyznaje Robert Przygrodzki, właściciel warsztatu specjalizującego się w wymianie opon w Zielonej Górze. – Spodziewam się jednak, że najbliższe miesiące mogą załamać rosnącą tendencję. Jednak nie dlatego, że ludzie przestaną zmieniać opony. Chodzi o coraz wyższe stawki OC. Obserwuję, że rodziny, które dotąd utrzymywały po 2-3 samochody, teraz zaczynają rezygnować np. z jednego, by w ten sposób chronić domowy budżet – dodaje.
Czy da się wyodrębnić okresy, w których najczęściej przypominamy sobie o zmianie opon? – Jeszcze 5 lat temu większość klientów zwlekała jak najdłużej i po tym, gdy warunki nagle się pogarszały, niemal wszyscy zjeżdżali się jednocześnie na tzw. ostatni gwizdek. Z czasem ludzie nauczyli się, że można zaplanować wymianę wcześniej, by nie stać w kolejkach. Mimo to da się wyodrębnić dwa okresy szczytowe. Pierwszy boom następuje tydzień-dwa przed 1 listopada. Ludzie, wyjeżdżając na Święto Zmarłych, chcą podróżować już na zimówkach. Drugi boom następuje wtedy, gdy spadnie pierwszy śnieg. Biel za oknem zawsze działa na wyobraźnię i przysparza nam klientów. Później wzmożony ruch w warsztacie utrzymuje się zwykle do świąt Bożego Narodzenia – opowiada właściciel serwisu wymiany opon.
Jak wygląda wiosna w oponiarskim biznesie? – Mocno różni się od jesieni. Jest przyjemniejsza dla klientów i serwisantów, ponieważ okres przesiadania się z zimówek na opony letnie trwa zdecydowanie dłużej i dzięki temu nie generuje kolejek. Bywa, że ludzie nawet jeszcze w lipcu, jadąc na wczasy, dopiero przypominają sobie, że nie wypada wyruszać na letni wypoczynek z zimowymi oponami na kołach – mówi Robert Przygrodzki.
Sąsiedzi wolni dylematów
O ile w Polsce dostosowanie opon do pór roku zasadniczo zależy od decyzji właściciela pojazdu, o tyle w wielu europejskich krajach całe zagadnienie porządkują zapisy kodeksów drogowych. Znani z zamiłowania do porządku i przepisów Niemcy nie stają przed dylematem: zmieniać, czy nie zmieniać oraz kiedy to robić. Pod groźbą wynoszącego blisko 100 euro mandatu po niemieckich szosach zimą trzeba się poruszać samochodem przystosowanym do zimowych warunków. Wśród wymagań występują zresztą nie tylko opony oznakowane symbolem M+S lub płatkiem śniegu, lecz także mrozoodporny płyn do spryskiwaczy.
U południowych sąsiadów – w Czechach – zimówki obowiązują na głównych drogach krajowych od 1 listopada do 31 marca, z kolei na Słowacji od 15 listopada do 15 marca.
Adekwatnie do warunków
W Austrii decydują warunki – jeżeli nie sprzyjają, to auta osobowe należ wyposażyć w zimowe ogumienie nie później niż 1 listopada i poruszać się tak aż do 15 kwietnia.
W różnych europejskich krajach i ich górskich regionach sprawy stosowania odpowiednich opon regulują znaki drogowe. Zdarza się też tak, jak np. w Szwajcarii, alpejskiej krainie narciarzy, gdzie nie istnieje wprawdzie obowiązek poruszania się na zimówkach, ale kierowca naraża się na słoną karę za utrudnianie ruchu poprzez niedostosowanie wyposażenia auta do warunków na szosie.
Norwegia, w północnych regionach często opanowana przez śniegi i mrozy, stawia bezwzględne wymagania dla pojazdów cięższych niż 3,5 t. Natomiast właściciele osobówek pozostają zdani na ogólny obowiązek zapewnienia pojazdowi przyczepności do nawierzchni. Czasami nie wystarczają tam same zimówki. Nieodzowne okazują się kolce lub łańcuchy. W innym skandynawskim państwie – Szwecji – samochody osobowe zbroi się w zimowe koła lub opony na okres od 1 grudnia do 31 marca. Nieco krócej sezon na zimówki trwa w Finlandii – tzn. od 1 grudnia do 1 marca.
Nie jesteśmy w mniejszości, ale przymiarki już trwają
Kodeks drogowy w Polsce – podobnie jak np. w Wielkiej Brytanii, Danii, Holandii, Belgii, Irlandii – nie zobowiązuje kierowców do stosowania opon zimowych. Jednak dyskusje i przymiarki do wprowadzania w naszym kraju takich zapisów toczą się już od co najmniej kilku lat. Parlamentarny zespół ds. bezpieczeństwa w ruchu drogowym zarekomendował wprowadzenie obowiązku jazdy na zimówkach od 1 listopada do 31 marca. I kiedy na zasypanej śniegiem ulicy kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt samochodów tkwi w korku i nie może wjechać pod górę tylko dlatego, że przed nimi drogę tarasuje jedno auto na letnich oponach, to sprawa wydaje się pilna do załatwienia.
Swoją presję na właścicieli pojazdów wywierają towarzystwa ubezpieczeniowe, odmawiając lub istotnie ograniczając wypłaty odszkodowania z polisy AC w sytuacjach, gdy kierowca nie dostosował ogumienia do warunków drogowych, czyli np. jechał po śniegu na oponach letnich.
Wyjście pośrednie: opony całoroczne
Dla kierowców, którym z różnych przyczyn nie pasuje sezonowa wymiana opon, producenci wprowadzili do sprzedaży coś, co z założenia miało stanowić złoty środek. Opony całoroczne zwane także wielosezonowymi powinny latem dobrze trzymać się suchej i mokrej szosy oraz radzić sobie na śniegu. Nabywcy wielosezonówek nie muszą troszczyć się o zakup dwóch kompletów opon lub kół, o przechowywanie jednego z kompletów oraz o zaplanowanie dwa razy w roku wymiany ogumienia.
Z testów prezentowanych przez branżowe portale motoryzacyjne można wywnioskować, że opony wielosezonowe zimą przegrywają konkurencję z podobnej klasy zimówkami, latem zaś z oponami letnimi. W obu przypadkach chodzi o porażki na pozór nieznaczne. Jednak różnica np. 2 metrów przy drodze hamowania może czasami ważyć o tym, czy dojdzie do stłuczki, co warto uwzględnić przy decyzji o zakupie opon oraz przy zachowaniu ostrożności na ulicach.
Bieżnikowanie przede wszystkim w segmencie transportowym
Gdy polscy kierowcy zaczęli doceniać zalety opon zimowych, sporą popularnością cieszył się rynek wtórny i używane opony np. ze Skandynawii lub z Niemiec.
– Dziś moi klienci już zdecydowanie rzadziej decydują się na zakup opon używanych. Dzieje się tak m.in. dlatego, że nowe opony, zwłaszcza te w większych rozmiarach, stały się teraz tańsze niż przed kilku laty – tłumaczy właściciel serwisu wymiany opon. – Wśród klientów, którzy zużyte opony wymieniają na nowe, blisko 90 proc. decyduje się towary z dolnej i średniej półki cenowej, natomiast mało kto sięga po tzw. klasę premium – dodaje.
Żywotność opon można wydłużać dzięki bieżnikowaniu. Zabieg w uproszczeniu nadaje zużytej oponie wygląd i cechy nowej.
– Kilku moich klientów pochwaliło się, że na niemieckich stacjach benzynowych udało im się kupić nowe opony taniej niż w Polsce. Nawet nie wiedzieli przy tym, że skusili się na opony z odzysku. W Polsce także kilka firm wciąż zajmuje się bieżnikowaniem i sprzedażą opon do samochodów osobowych. Na dużo większą skalę takie usługi wykonuje się do samochodów ciężarowych i ich naczep – stwierdza właściciel zielonogórskiego serwisu wymiany opon.
– Jak dowiadujemy się z raportu Ernst&Young pt. „Społeczno-ekonomiczny wpływ bieżnikowania opon ciężarówek w Europie” długość życia niskokosztowych importowanych opon dla ciężarówek wynosi ok. 120 tys. km, podczas gdy wyprodukowane w Europie droższe opony mogą być bieżnikowane dwa razy, co wydłuża ich stosowanie do ok. 660 tys. km. Może to powodować, że koszt tańszych w zakupie importowanych opon z niskiego segmentu stanie się w rzeczywistości znacznie wyższy w przeliczeniu na kilometr niż zakup, używanie, a następnie bieżnikowanie opon z wyższej półki – zauważa Bartosz Grejner, analityk rynkowy serwisu Cinkciarz.pl.
Termometr mówi więcej niż kalendarz
Jeśli decydujecie się na wymianę opon jesienią oraz wiosną, a przy tym macie wątpliwości, kiedy to robić i czy istnieją tu pewne nieprzekraczalne terminy, to fachowcy podpowiadają, że nie kalendarz, tylko pogoda stanowi najlepszy wyznacznik.
Serwis Testyopon.pl podaje granicę 7 stopni Celsjusza. Kiedy zatem jesienią temperatura już na dobre spada poniżej tej wartości, przychodzi czas, by przesiąść się na zimówki. Wiosną warto wziąć poprawkę na ew. nawroty i krótkotrwałe ataki zimy, tym niemniej ogólnie wskazówka się nie zmienia. Tzn., gdy na dworze temperatura przestaje spadać poniżej 7 st., kierowcy i ich samochody wracają do opon letnich. Dopóki zatem w polskim kodeksie drogowym nie pojawią się zapisy zobowiązujące właścicieli aut do wymieniania opon w określonych terminach, warto zapamiętać i trzymać się zasady 7 stopni.
Ogromna skala produkcji i coraz większy import z Chin
Zapotrzebowanie na nowe opony stale rośnie. – Produkcja w Unii Europejskiej zwiększyła się w latach 2009-2016 o ok. 38 proc., wg danych ETRMA, choć w ostatnich latach tempo wzrostu produkcji ustabilizowało się na poziomie nieco poniżej 2 proc. Wolumenowo w 2016 r. r produkcja w UE wyniosła 4,94 mln ton, w porównaniu do 5,1 mln ton w 2007 r., sprzed kryzysu finansowego – wylicza Bartosz Grejner.
Jak niemal w każdej dziedzinie handlu, tak też tutaj na europejski rynek przebijają się producenci z Azji. – W latach 2009-2016 import opon dla pojazdów osobowych do Unii Europejskiej, według danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Opon (ETRMA), wzrósł o ok. 50 proc. Znacznie szybszy wzrost odnotowano dla importu z Chin, który wzrósł w tym okresie dwukrotnie, stanowiąc w 2016 r. blisko połowę ogólnie sprowadzanych opon – podkreśla analityk Cinkciarz.pl. – W analogicznym przedziale czasu import opon z Chin dla autobusów i samochodów ciężarowych wzrósł aż czterokrotnie, by w 2016 r. stanowić nieco ponad 60 proc. wszystkich importowanych opon – mówi Bartosz Grejner.
Kantor wymiany walut on-line Zielona Góra